Dziś się oficjalnie potwierdziło!! Mój mąż
ma cukrzycę typu II. Od
kilku dni było
podejrzenie, co drugi dzień badanie krwi, złe
wyniki, wizyta u diabetologa no i niestety oficjalnie już padło słowo:
cukrzyca.
Do domu przyszedł ze stertą ulotek, gleukometrem i kwaśną miną.
Przestraszony, smutny zły,
sama nie wiem. Nie wiem co mu powiedzieć,
bo w zasadzie nigdy nie miałam
styczności z tą chorobą i zielonego pojęcia nie mam jak z nią postępować
a i z mężem też. Na pewno choruje mój teść i to od ponad 30 - tu lat,
przyjmuje już insulinę, ale z tego, co widzę ma się świetnie i jak trzeba to przy okazji świąt rodzinnych, setkę wódki wypije. Ale inaczej pewnie obserwuje się kogoś z boku a inaczej jak się ma takiego „cukierka” jak od dziś na męża mówię.
Załamany bo szykują się z zmiany w jedzeniu, dieta i brak piwka (a tu lato).
Ale czy to rzeczywiście
tak tragicznie wygląda???
Masakra nie wiem, od
czego zacząć, chyba
zacznę od wujka Google,
ulotek i od tego, co to w ogóle za choroba. Potem zapoznanie się z dietą i wielkie zmiany w lodówce a co za
tym idzie to, co lubię
najbardziej: zakupy. Nie dam się!!!
Trzeba cukrzycę wziąć za rogi i nauczyć się z nią żyć.
A może przesadzam, a może za lekko do niej podchodzę??.
Jeszcze nie wiem, ale
mam nadzieję, że pomożecie mi i dacie rady i wskazówki,
A blog ten będzie dla
mnie jednym ze sposób ujarzmienia cukrzycy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz